Dlaczego, gdy człowiek jest już (prawie) pewien, że coś się uda, to los w ostatniej chwili zabiera mu to sprzed nosa?
Dlaczego, kiedy już wszystko jest uzgodnione, dopięte na niemalże ostatni guzik, nagle sytuacja się odwraca?
Dlaczego, kiedy już coś jest na dobrej drodze, ni stąd ni zowąd, zbacza z niej?
Dlaczego coś się kończy, zanim się jeszcze zaczęło?
Dlaczego im bliżej, tym dalej?
Dlaczego…?
I wtedy myślę sobie, że to było za piękne, by mogło być prawdziwe – choć wcale nie było to coś nadzwyczajnego, niemożliwego do zrealizowania.
Nauczyłam się – nie cieszyć się zawczasu. Jak to się mówi: nie chwalę dnia przed zachodem słońca.
Znowu było blisko, znowu się nie udało.
Starałam się, walczyłam. I nic z tego.
Biednemu zawsze wiatr w oczy..
I tym mało optymistycznym wątkiem (apsik! ech, jeszcze to przeziębienie..) zakończę ten wpis. Niemniej jednak życzę zarówno Wam, jak i sobie – obfitego w pozytywne myśli i wydarzenia weekendu Image may be NSFW.
Clik here to view. POZDRAWIAM.