Jakiś czas temu poznałam osobę, która na pierwszy rzut oka wyglądała i zachowywała się – jak każda inna. Kiedy jednak otwierała usta, zaczynały wypływać z nich słowa, teksty, które były początkiem niekończącego się wykładu na temat pracy i nauki. Każdy poruszany przez nią czy innego rozmówcę wątek, sprowadzany był do dwóch – wymienionych wyżej zagadnień.
Rozumiem, że jedno i drugie jest ważne, że warto się uczyć, rozwijać, poszerzać swoją wiedzę oraz umiejętności, ale gdy praca staje się ważniejsza od rodziny, przyjaciół i wszystkiego innego, a myśli człowieka są monotematyczne, to pojawia się problem. Osoba, którą poznałam sama o sobie mówiła, że musi działać, że ma misję, że jest idealistą i typem naukowca.
Z pracoholikiem rozmawiało mi się trudno, zaczęłam zastanawiać się jak z taką osobą musi być ciężko funkcjonować na co dzień: mieszkać, żyć. Ten człowiek skupiony jest tylko na swoich ambicjach, samodoskonaleniu, inwestowaniu w siebie. Może dlatego często uchodzi za egoistę. On sprawia wrażenie jakby nie liczyli się dla niego inni ludzi czy uczucia – na to nie ma miejsca w jego życiu, nie ma czasu. Jego głównym celem i sensem życia jest praca – pracuje przed pójściem do pracy, w pracy i po pracy. Sam dopomina się o dodatkowe obowiązki (i nie dlatego żeby więcej zarobić), ale dlatego, iż czuje, że musi się udzielać, działać. Podobnie z nauką – osiągnął (wymarzony przez wielu ludzi) tytuł, ale jego on nie satysfakcjonuje i w związku z tym walczy dalej – choć sam twierdzi, że czasu na to ma już mało, bo większość poświęca pracy. Błędne koło.
Jak dla mnie to jakaś paranoja, obłęd. Nie samą pracą i nauką człowiek żyje. I jak słyszę, że ten chłopak szuka swojej drugiej połówki, to zastanawiam się jaka musiałaby ona być i która świadomie związałaby się z kimś, dla kogo na pierwszym miejscu zawsze będzie praca i kto od razu na wstępie mówi, że dla kobiety nie miałby za dużo czasu.
Wiem, że czasy mamy ciężkie, że trudno jest o pracę, że (prawie) każdy się stara, pokazuje z jak najlepszej strony i udowadnia, że jest dobrym pracownikiem. Jednak to nie jest równoznaczne z uzależnieniem od pracy. Żadne uzależnienie nie jest dobre, każde prowadzi do rozmaitych konsekwencji, które powoli wyniszczają człowieka. Jemu wydaje się, że nad wszystkim panuje, że ma kontrolę nad tym, co robi, jednak z czasem okazuje się, że to było tylko złudzenie…